Gdzie sięgnie wzrok, tam szczytów biel,
a z góry świat jest inny.
Tam w dole widać łańcuch mgieł,
a tutaj przestrzeń wielka.
A patrząc w górę zdaje się,
że to anioły w niebie,
tak pokochały szczyty te,
że ciągle sypią śniegiem.
Ogromna radość patrzeć tak
na kształty gór potężne
i czuć się niemal tak, jak ptak,
wysoko na gałęzi.
Przeczytałem ten wiersz i …. znowu jak bumerang wróciła do mnie poezja Kazimierza Przerwy- Tetmajera i Jana Kasprowicza…. wspomniały się, szczególnie tego pierwszego, wspaniałe sonety opiewające piękno, urok ale i grozę Tatr… i wspomnieniami też powróciłem do lat siedemdziesiątych, kiedy to w Kościelisku zaszczyt miałem mieszkać przez ponad dwa lata i podziwiać piękno i urok surowej, pięknej i nieskażonej przyrody naszych Tatr. Moje niedzielna spacery do Doliny Chochołowskiej, na Giewont czy też na Gubałówkę, u podnóża której mieszkałem. Zauroczyłaś Tamaro też swojego syna pięknem Tatr…. i On pięknie to opisał w tym wierszu.