Czerwone korale, czerwone niczym wino
Korale z polnej jarzębiny
I łzy dziewczyny i wielkie łzy…
/ tekst: Zbigniew Książek /
Dzisiaj znów rozsypał się korali moich sznur,
przepadły niektóre z nich, niczym minione dni.
Nie znajdę ich już nigdy, odebrał mi je czas,
nawet je nie powplatał w moje jesienne sny…
Teraz plącze się za mną, cichutko ze mnie drwi,
a ja nie chcę go drażnić, bo z niego niezły kpiarz.
Nie opuszcza tych progów, co wybrał sobie sam,
skrada się każdego dnia, niczym zaborcza straż.
A ja chowam się nocą, by nie obudzić go,
z nadzieją wpatruję się w pełną księżyca twarz,
może ten świetlisty gość okaże łaskę swą
i obroni przed czasem przynajmniej jeden raz.
Moja nadzieja blednie, pochłonięta przez mrok,
a korale gubią się, chłonąc granatu blask.
Na próżno szukam śladu, który w przestrzeni znikł,
czas, który zabrał mnóstwo, nie okaże swych łask.
Sznur korali uboższy o kilka ważnych dat,
nie zachwyca jak dawniej, bo utracił swój czar.
Nie powrócę już do kart, posklejanych przez los,
który ostatnie słowa bezlitośnie z nich starł.
Witaj Tamaruś…
Rozsypane korale…piękny wiersz…o uciekającym czasie.
Każdy ma taki sznur korali…rozsypujących się co jakiś czas i gubione niektóre koraliki, oznaczające rzeczy ważne lub mniej ważne, ale ale one były…
Sznur korali zmniejsza się, nie zachwyca jak dawniej…
Dziękuję Tamaruś za śliczny wiersz o życiu, zaplecionym w malutkie czerwone koraliki….