A za oknami jesień – młodopolska dama, w woalu szaromglistym przechadza się sama…
/ Anna Maria Kowalczyk, Andrzejki /
Mówisz, że kochasz mnie ciągle tak samo,
że niebo zsyła nieprzebrane łaski,
a przecież w chłodnym, jesiennym woalu
jestem w potrzasku.
Patrzysz głęboko w moje smętne oczy,
szukasz w nich wspomnień z kwiecistego lata.
Jesień rozmyła ślady słońca w duszy
i deszczem siecze.
Wiatr zmiata resztki stłamszonej nadziei,
a bez niej wszystko staje się zbyt trudne.
Brakuje ognia, co serce rozpala,
dzień za dniem złudny.
Chmury posępne płyną jak okręty,
co chcą się schronić przed sztormem w niebiosach,
wszystko wokoło szumi i szeleści,
świat zastygł w rosie.
* * *
Pójdźmy o świcie na skraj wrzosowiska,
gdzie słońce jeszcze kładzie swe promienie,
niech dotknie nimi ostudzone serce
w miłosnym brzmieniu.
Zanućmy pieśni skryte w głębi duszy,
one się oprą szelestom jesieni,
odrzućmy szarość, która nas zasmuca
i rzuca cienie.
Miłość nie znosi stanu wychłodzenia
nawet, gdy światem pomiata szaruga,
pnie się do słońca, patrzy w oczy gwiazdom,
zalotnie mruga.
Witaj Tamaruś…
Jesienna miłość…tytuł piękny, ale Ty w tej miłości jesteś smutna, brak Tobie radości życia.
Jedyny ratunek to skraj wrzosowiska, promyki słoneczne zalotnie mrugające i gwiazdy…
Będzie dobrze Droga Poetko…do jesieni trzeba po prostu się przyzwyczaić…pozdrawiam słoneczkiem..